Biuletyn konsultant

Wykonawca w robotach budowlanych – pozycja równorzędna z Zamawiającym

Wykonawca w robotach budowlanych – pozycja równorzędna z Zamawiającym

Wstęp

Zauważyłem w czasie mojej praktyki zawodowej, że przy realizacji robót budowlanych pojawiają się próby zbudowania uprzywilejowanej pozycji Zamawiającego względem Wykonawcy. Artykuł ma zasygnalizować problem, którego skutki są poważne dla Wykonawcy. A jeśli Wykonawca ma problem z kontraktem to jest oczywiste, że druga strona umowy także.

Chciałbym podzielić się z państwem swoimi doświadczeniami związanymi z realizacją robót budowlanych. Mam nadzieję, że uzmysłowi to Wykonawcom, że ich pozycja w relacjach z Zamawiającym wcale nie jest z góry „przegrana”. Warto tu przywołać art.473 §1 k.c. o odpowiedzialności dłużnika (tu Wykonawcy). Błędne jego interpretowanie stanowi oręż Zamawiającego w tuszowaniu swoich zaniechań prawnych. Zamawiający z tego przepisu wyciągają wniosek, że Wykonawcy mogą dobrowolnie przejąć obowiązki ustawowe, spoczywające na drugiej stronie a więc i odpowiedzialność. A przecież Wykonawca w myśl cytowanego art.473 §1 k.c. może rozszerzyć swoją odpowiedzialność tylko za nienależyte wykonanie własnego zobowiązania. Warto też podkreślić że zgodnie z art.640 k.c. strony muszą ze sobą współdziałać przy realizacji umowy, a zatem ich pozycja prawna jest równorzędna w każdym czasie jej realizacji.

Uczestnicząc w procesie inwestycyjnym raz po stronie Zamawiającego, innym razem Wykonawcy zauważyłem, że ukształtowała się w ostatnich latach niebezpieczna praktyka Zamawiającego – „widziały gały co brały”, niestety akceptowana przez większość Wykonawców. Przepraszam za określenie, ale takie sformułowania padały nawet na naradach kontraktowych, co podkreśla tezę o wierze nieomylności praktyki stosowanej przez wielu Zamawiających. Jednak taka postawa nie ma nic wspólnego z obowiązującym w Polsce stanem prawnym. Pomimo wielu opracowań, artykułów, sympozjów (w tym moich koleżanek i kolegów z SIDiR) nadal Wykonawcy stawiają siebie z góry na przegranych pozycjach. taka spolegliwa postawa może wynikać z przeświadczenia, że płacący ma zawsze rację i nie warto z inwestorem „zadzierać”. Ponadto w postępowaniu przetargowym przysługują Wykonawcy środki ochrony prawnej, ale odwołania ograniczone są wielkością kwoty zamówienia (art.180 u.z.p.).

Dowodem na realność powyższej sytuacji była niedawna dyskusja w jednej ze stacji telewizyjnej na temat skutków realizacji projektów drogowych. Wiemy przecież, że zamiast oczekiwanych zysków i rozwoju, wykonawcy robót do dzisiaj czekają na zapłatę (wielu nie doczekało bo zbankrutowało). Przyczyna – niesymetryczna pozycja stron w procesie inwestycyjnym oraz niewypełnienie podstawowych obowiązków prawnych Zamawiającego i co gorzej, próba przerzucania ich na Wykonawcę.

Pomimo prezentacji merytorycznych faktów przez prezesa SIDiR kol. tomasza latawca, stanowisko GDDKiA „widziały gały co brały” okazuje się nadal obowiązujące. Jeśli na szczeblu krajowym prezentowana jest taka wykładnia przepisów i to przez instytucję państwową (z natury zaufania publicznego i wzór przestrzegania przepisów), to oczywiste, że ma to fatalne przełożenie na procesy inwestycyjne na każdym szczeblu w kraju oraz postawę Wykonawców, rezygnujących już na etapie przetargowym z należnych mu praw. Skutek – zamiast zysków Wykonawca ponosi straty, mamy do czynienia z chaosem, procesami sądowymi, bankructwami i przerwanymi inwestycjami. to z kolei przekłada się na stan naszej gospodarki oraz na kieszeń każdego obywatela. Obywatela, którego podatki są marnotrawione. Podkreślam, to my wszyscy będziemy płacić za nieprzestrzeganie prawa w procesach inwestycyjnych lub dowolne jego interpretowanie.

To fragment arykułu, pełną treść znajdą Państwo w Biuletynie Konsultant